Ostatnie uderzenie Stylesa które powaliło przeciwnika na łopatki, wywołało wrzawę publiczności i załamanie Lucy. Chłopak podniósł ręce w geście zwycięstwa, odszukał wzrokiem dziewczynę i wysłał jej buziaka w powietrzu, na co ona popatrzyła na niego z politowaniem i pokazała mu jakże uprzejmego środkowego palca. Chłopak na ten gest głośno się zaśmiał i czekał tylko na potwierdzenie wygrania przez prowizorycznego sędziego, po czym zszedł z ringu i ruszył w kierunku szatni po drodze zbierając pochwały i przekazując Paul'owi by przyprowadził Lucy do niego. Szybko wziął prysznic, ubrał się i gdy był już gotowy wszedł ponownie do szatni gdzie czekała na niego dziewczyna z przyjacielem i Louisem, który na pierwszy rzut oka można było stwierdzić - podrywał Lucy, a ta natomiast nie była z tego powodu zadowolona i więcej uwagi przeznaczała Paul'owi. Harry głośno chrząknął widząc że nikt nie zobaczył jego przybicia.
- Chyba będziemy się zbierać, Lucy. - powiedział głośno do brunetki, która obrzuciła go niechętnym wzrokiem i wymusiła uśmiech, chłopak tylko kpiąco się zaśmiał i złapał ją za rękę, po czym pociągnął ją delikatnie w kierunku drzwi wcześniej pokazując kolegom rękę na pożegnanie, a dziewczyna rzuciła krótkie "cześć" i wyszli. Szli w ciszy co chwile obdarzając się ukradkowymi spojrzeniami, ku zdziwieniu dziewczyny nie czuła się niekomfortowo.Gdy doszli już do dużego czarnego samochodu Styles'a, otworzył jej drzwi, a potem sam wsiadł do środka z drugiej strony - na miejsce kierowcy.
- To dokąd jedziemy? - zapytała patrząc za okno, nie chciała mu spojrzeć w oczy, nie czułą by się dobrze gdy przeszywałby ją wzrokiem, teraz też to robił, ale ona wmawiała sobie że tak nie jest i dopóki na niego nie spojrzała, tak myślała, potem było to zbyt trudne.
- Zobaczysz. - mówiąc to skupiony był odpalaniu silnika jednak co jakiś czas zerkał na nią.
- Mam się bać? - spytała go jednak zgodnie z prawdą musiała przyznać że już się bała, Harry wyczuł to ale zbytnio się nie przejął.
- Jeśli chcesz - parsknął śmiechem
Gdy dojechali Lucy była trochę zdenerwowana - Harry zaparkował na jakieś łące na której nie było nic, ani nikogo, dodatkowo było ciemno - jej strach narastał z każdą sekundą w tym miejscu z tym chłopakiem. Przełknęła nerwowo ślinę i gdy Harry otworzył jej drzwi wyszła z samochodu i rzuciła mu delikatny uśmiech.
Złapał ją za rękę, bała się zaprotestować, szli kawałek przez las, w końcu wyszli, a im oczu ukazała się mała plaża i duże jezioro na którym brzegu stała mała, drewniana łódka - wszystkiemu urok dodawał księżyc i gwiazdy.
Harry spojrzał na nią i zaśmiał się pod nosem takiej właśnie reakcji się spodziewał, taką reakcje chciał od niej uzyskać. Tak jak od każdej dziewczyny z którą tu przyjeżdżał - za każdym razem ją uzyskiwał.
- Pomyślałem, że odpuścimy sobie kolację - mruknął cicho ale wystarczająco głośno by ona to usłyszała.
Spojrzała na niego podejrzliwie, coś jej nie pasowało.
- Wydaję mi się że umówieni byliśmy na kolacje, Styles - burknęła. - Jestem głodna.
Jego szczęki momentalnie się zacieśniły a oczy pociemniały, zacisnął wolną dłoń i w myślach odliczył do dziesięciu - żadna nie sprzeciwiła się jego pomysłowi.
- Trzeba było zjeść większy obiad - syknął, a w jego głosie można było wyczuć jad - twój błąd, skarbie.
Przeraziła się, wyrwała swoją rękę z jego uścisku i odsunęła się od niego dwa kroki. Zauważył w jej oczach strach, a to jakby pchnęło go do niej. Jeden z kącików jego ust podniósł się do góry i zrobił jeden krok w jej stronę - znów byli w tej samej odległości. Po raz kolejny zrobiła dwa kroki do tyłu, a on jeden - cofali się tak aż w końcu zderzyła się plecami z drzewem, nie miała wyjścia musiała się z nim zmierzyć, był zbyt blisko by miała teraz uciec. Uśmiechnął się w geście zwycięstwa i przywarł swoją klatką piersiową do jej, sprawiło mu to przyjemność więc gardłowo mruknął do jej ucha po czym, delikatnie przygryzł płatek jej ucha. Zniżył głowę i pocałował ją w złączeniu jej szczęki z szyją, przejechał językiem wzdłuż jej szyi i przygryzł skórę nad jej obojczykiem, zassał i znów przygryzł, odsunął głowę i dmuchnął z zadowoleniem na swoje dzieło.
- Teraz jesteś moja - wyszeptał jej do ucha, drżała ze strachu, ręce trzęsły się, a w oczach zbierały się łzy.
- Odsuń się ode mnie. - chciała brzmieć stanowczo niestety jej drżący głos wszystko zepsuł.
- Jeszcze nie skończyłem, skarbie - mruknął i ponownie przywarł ustami do jej szyi, wyrwała się z jego uścisku i odeszła od drzewa, on natomiast momentalnie pojawił się obok niej a na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia, złapał ją za rękę i gdy poczuł że się wyrywa, niezadowolenie przemieniło się w zdenerwowanie. Złapał ją za ramiona i ponownie przycisnął do drzewa, jedną rękę zsunął na jej piersi i ścisnął jedną z nich, kolanem rozchylił jej nogi.
- Proszę nie rób mi krzywdy - wyjąkała przez szczękające zęby, na jej słowa gwałtownie odsunął się od niej i spojrzał na nią troskliwie, wyciągnął rękę w jej kierunku gładząc opuszkami palców jej policzek.
- Boisz się mnie, Lucy? - zapytał zdruzgotany, przerażony a może zmartwiony?
Nie odpowiedziała, przełknęła głośno ślinę i odwróciła głowę w drugą stronę, unikając spojrzenia Harry'ego, który wydawał się cierpieć, jakby to że Lucy się go boi bolało go, najwidoczniej jej ciszę przyjął jako potwierdzenie - nie mylił się.
- Przepraszam Lucy... ja... nie pomyślałem - złapał ją za podbródek i przekręcił jej głowę w swoją stronę, patrzył na nią błagając o wybaczenie.
Widząc że na prawdę żałuje swojego zachowania Lucy wybaczyła mu lekko łapiąc jego zwisającą luźno rękę. Stali w ciszy posyłając sobie uśmiechy.
- Patrz! Spadająca gwiazda! - powiedział Harry i pociągnął dziewczynę w kierunku jeziora, oboje jednocześnie zamknęli oczy i pomyśleli życzenie, zaśmiali się cicho widząc że oboje zachowują się tak przesądnie, ale nie zważając na to - nadal wpatrywali się w gwiazdy, szukając zbiorów i spadających gwiazd, atmosfera zmieniła się diametralnie, z napiętej w luźną, zapomnieli o wszystkim co miało miejsce 20 minut temu. I tak było lepiej.
- JEZUS! HARRY! PATRZ!
_______________________________________________
Pisałam ten rozdział milion razy i ciągle coś nie pasowało mi, nadal nie pasuje ale już bardziej przypomina to czym miało być XD nie chciałam też przedłużać waszych oczekiwać... Przepraszam za błędy ale nie mam czasu sprawdzić :) Więc zostało mi tylko jedno : Komentujcie!
wtorek, 6 maja 2014
wtorek, 29 kwietnia 2014
Trzy
Stała przed wielkim, starym i pewnie niebezpiecznym budynkiem, bała się tam wejść, bała się że Denis przegra, a ona będzie musiała pójść na randkę z tamtym chłopakiem. Przez dwa dni ciągle myślała dlaczego ona wcale nie ma nic do gadania w tym wszystkim. Była już pewnie spóźniona, bowiem stała przed budynkiem już jakieś 20 minut, które straciła na myśleniu czy może nie powinna wrócić do domu, czy nie był to głupi pomysł. Jednak pokonała złe myśli i weszła, bo co może się stać, Denis wygra i bezpiecznie będzie mogła wrócić do domu, a jeśli przegra to pójdzie na jakąś kolacje na której nie musi być przecież źle, a w obu przypadkach podwyższy się jej pensja i przedłuży urlop - podsumowując nie ma nic do stracenia - chyba.
Już na wejściu spotkała paru nieprzyjemnie wyglądających mężczyzn, którzy uważnie się jej przyglądali. Byli obleśni i szybko przyśpieszyła kroku i przechodząc przez długi korytarz weszła na wielką salę na której środku stał duży, co dziwne profesjonalny, ring - strasznie się wyróżniał, wszystko było stare, szare i okryte kurzem, a on był czysty i kolorów soczystej czerwieni i błękitu. Mimo tego nie podobał jej się wystrój, ani nic co znajduje się w tym budynku.
Błagała by spotkać jak najszybciej Denisa, by walka się już zaczęła, a bardziej chciała by się już skończyła. Stanęła praktycznie na końcu sali i przyglądała się ludziom - z ręką na sercu mogła stwierdzić że nikt tu nie wygląda przyzwoicie oprócz niej, koło ringu stały trzy półnagie kobiety które miały informować widownie o rudzie, chociaż i tak pewnie były tylko po to by faceci mogli się napatrzeć, obok nich stał ten sam mulat, który wraz ze Stylesem był poinformować o walce Denisa, na jej nieszczęście w chwili w której popatrzyła się na niego on zerknął w jej stronę i ją zauważył, a że zapamiętał jej szczególną urodę wiedział, że to ona. Pomachał do niej i o dziwo ruszył w jej kierunku.
- Cześć Lucy, pamiętasz mnie? - spytał i jakby czytając w jej myślach, że kompletnie nie pamięta jego imienia przedstawił się - nazywam się Paul, nie jestem pewny czy przedstawiałem się.
- Tak pamiętam - powiedziała cicho i odwróciła wzrok od chłopaka, musiała przyznać, że nie wydawał się być niemiły, wręcz przeciwnie śmiała powiedzieć że zrobił na niej dobre wrażenie. Zdecydowanie wolałaby by to on, w razie porażki Denisa, poszedł z nią na "randkę".
- Nie wyglądasz jakbyś miała zamiar iść na randkę z Harry'm - zmarszczył brwi podejrzewając co myślała Lucy przychodząc tu, było mu przykro że się łudzi, ponieważ już na pierwszym ich spotkaniu dostrzegł, że dziewczyna coś w sobie kryje, nie sądził że to coś dobrego. Najbardziej obawiał się jednak że jego przyjaciel na kolacji z nią nie będzie zachowywał się zbyt pochopnie, nie chciał by Lucy miała o nich złe zdanie, bądź co bądź przecież nie byli tacy źli - Harry może miał na swoim koncie pare wybryków i nie udanych związków, ale on był niemal święty jak aniołek.
- Cały czas mam nadzieję, że Denis wygra - gdy zobaczyła zniesmaczoną minę rozmówcy postanowiła coś jeszcze dodać - nie żebym go lubiła, po prostu nie mam jakoś ochoty na randkę z kimś kogo kompletnie nie znam. - Paul potaknął ze zrozumieniem, no bo miała prawo tak myśleć, Harry nie zrobił zbyt dobrego wrażenia na pierwszym spotkaniu, więc mogła sobie wyobrażać co może ją czekać na kolacji z nim.
Rozmawiali jeszcze chwilę o różnych rzeczach i oboje mogli stwierdzić że bardzo się polubili. Przerwał im chłopak o niebieskich oczach, brązowych włosach postawionych lekko na żel i dużą ilością tatuaży.
- Sorry, że przeszkadzam, ale stary walka się zaczyna lada chwila, a Harry chce jeszcze z tobą porozmawiać. - przemówił śmiesznym głosem wpatrując się w Lucy. - Idź, nie martw się zaopiekuję się twoją laską.
Oboje chcieli zaprzeczyć ale chłopak im nie pozwolił, gdy Paul odszedł w stronę szatni dla zawodników, nawet przez chwilę nie panowała cisza, od razu przedstawił się jej, mówiąc że ma na imię Louis i bardzo miło jest mu ją poznać, po krótkiej rozmowie niestety Lucy musiała stwierdzić, że jednak nie przypadło jej do gustu jego zachowanie.
Gdy Paul wszedł do szatni Harry zakładał już rękawice i gdy tylko zobaczył swojego przyjaciela, poprzestał wykonywanie czynności pozostając w jednej rękawicy. Podszedł do niego i od razu przeszedł do rzeczy.
- Przyszła? - nie musiał mówić kto, Paul wiedział że chodzi o Lucy, Harry od rana groził sms Denisowi że jeśli dziewczyna się nie pojawi będzie po nim, swoją drogę nawet Paul zauważył u przyjaciela dziwne zachowanie.
- Przyszła i ma ogromną nadzieję, że przegrasz. - zakpił Paul i wraz z Harry'm zaczęli się śmiać, jakby wygrana Styles'a była oczywista.
- Bidulka będzie musiała pójść ze mną na kolacje - chciał jeszcze coś dodać ale do szatni wtargnęła jedna ze skąpo ubranych kobiet informując, że zawodnicy muszą pojawić się na ringu za 2 minuty.
Paul życzył Harry'emu szczęścia i wyszedł z szatni pod ring, rozglądając się za dziewczyną, niestety wokół zebrał się już duży tłum i nie mógł jej znaleźć. Tymczasem na ringu pojawili się już obaj zawodnicy, a sędzia zadzwonił charakterystycznym dzwoneczkiem informującym że walka się zaczęła.
_______________________________________________
W następnym rozdziale pojawi się pełno scen Hucy i będzie "gorąco"? Mam nadzieję że nie możecie się doczekać a ten rozdział wam się podoba w każdym razie : Proszę o komentarze ! <3
Już na wejściu spotkała paru nieprzyjemnie wyglądających mężczyzn, którzy uważnie się jej przyglądali. Byli obleśni i szybko przyśpieszyła kroku i przechodząc przez długi korytarz weszła na wielką salę na której środku stał duży, co dziwne profesjonalny, ring - strasznie się wyróżniał, wszystko było stare, szare i okryte kurzem, a on był czysty i kolorów soczystej czerwieni i błękitu. Mimo tego nie podobał jej się wystrój, ani nic co znajduje się w tym budynku.
Błagała by spotkać jak najszybciej Denisa, by walka się już zaczęła, a bardziej chciała by się już skończyła. Stanęła praktycznie na końcu sali i przyglądała się ludziom - z ręką na sercu mogła stwierdzić że nikt tu nie wygląda przyzwoicie oprócz niej, koło ringu stały trzy półnagie kobiety które miały informować widownie o rudzie, chociaż i tak pewnie były tylko po to by faceci mogli się napatrzeć, obok nich stał ten sam mulat, który wraz ze Stylesem był poinformować o walce Denisa, na jej nieszczęście w chwili w której popatrzyła się na niego on zerknął w jej stronę i ją zauważył, a że zapamiętał jej szczególną urodę wiedział, że to ona. Pomachał do niej i o dziwo ruszył w jej kierunku.
- Cześć Lucy, pamiętasz mnie? - spytał i jakby czytając w jej myślach, że kompletnie nie pamięta jego imienia przedstawił się - nazywam się Paul, nie jestem pewny czy przedstawiałem się.
- Tak pamiętam - powiedziała cicho i odwróciła wzrok od chłopaka, musiała przyznać, że nie wydawał się być niemiły, wręcz przeciwnie śmiała powiedzieć że zrobił na niej dobre wrażenie. Zdecydowanie wolałaby by to on, w razie porażki Denisa, poszedł z nią na "randkę".
- Nie wyglądasz jakbyś miała zamiar iść na randkę z Harry'm - zmarszczył brwi podejrzewając co myślała Lucy przychodząc tu, było mu przykro że się łudzi, ponieważ już na pierwszym ich spotkaniu dostrzegł, że dziewczyna coś w sobie kryje, nie sądził że to coś dobrego. Najbardziej obawiał się jednak że jego przyjaciel na kolacji z nią nie będzie zachowywał się zbyt pochopnie, nie chciał by Lucy miała o nich złe zdanie, bądź co bądź przecież nie byli tacy źli - Harry może miał na swoim koncie pare wybryków i nie udanych związków, ale on był niemal święty jak aniołek.
- Cały czas mam nadzieję, że Denis wygra - gdy zobaczyła zniesmaczoną minę rozmówcy postanowiła coś jeszcze dodać - nie żebym go lubiła, po prostu nie mam jakoś ochoty na randkę z kimś kogo kompletnie nie znam. - Paul potaknął ze zrozumieniem, no bo miała prawo tak myśleć, Harry nie zrobił zbyt dobrego wrażenia na pierwszym spotkaniu, więc mogła sobie wyobrażać co może ją czekać na kolacji z nim.
Rozmawiali jeszcze chwilę o różnych rzeczach i oboje mogli stwierdzić że bardzo się polubili. Przerwał im chłopak o niebieskich oczach, brązowych włosach postawionych lekko na żel i dużą ilością tatuaży.
- Sorry, że przeszkadzam, ale stary walka się zaczyna lada chwila, a Harry chce jeszcze z tobą porozmawiać. - przemówił śmiesznym głosem wpatrując się w Lucy. - Idź, nie martw się zaopiekuję się twoją laską.
Oboje chcieli zaprzeczyć ale chłopak im nie pozwolił, gdy Paul odszedł w stronę szatni dla zawodników, nawet przez chwilę nie panowała cisza, od razu przedstawił się jej, mówiąc że ma na imię Louis i bardzo miło jest mu ją poznać, po krótkiej rozmowie niestety Lucy musiała stwierdzić, że jednak nie przypadło jej do gustu jego zachowanie.
Gdy Paul wszedł do szatni Harry zakładał już rękawice i gdy tylko zobaczył swojego przyjaciela, poprzestał wykonywanie czynności pozostając w jednej rękawicy. Podszedł do niego i od razu przeszedł do rzeczy.
- Przyszła? - nie musiał mówić kto, Paul wiedział że chodzi o Lucy, Harry od rana groził sms Denisowi że jeśli dziewczyna się nie pojawi będzie po nim, swoją drogę nawet Paul zauważył u przyjaciela dziwne zachowanie.
- Przyszła i ma ogromną nadzieję, że przegrasz. - zakpił Paul i wraz z Harry'm zaczęli się śmiać, jakby wygrana Styles'a była oczywista.
- Bidulka będzie musiała pójść ze mną na kolacje - chciał jeszcze coś dodać ale do szatni wtargnęła jedna ze skąpo ubranych kobiet informując, że zawodnicy muszą pojawić się na ringu za 2 minuty.
Paul życzył Harry'emu szczęścia i wyszedł z szatni pod ring, rozglądając się za dziewczyną, niestety wokół zebrał się już duży tłum i nie mógł jej znaleźć. Tymczasem na ringu pojawili się już obaj zawodnicy, a sędzia zadzwonił charakterystycznym dzwoneczkiem informującym że walka się zaczęła.
_______________________________________________
W następnym rozdziale pojawi się pełno scen Hucy i będzie "gorąco"? Mam nadzieję że nie możecie się doczekać a ten rozdział wam się podoba w każdym razie : Proszę o komentarze ! <3
czwartek, 24 kwietnia 2014
Dwa
Gdy winda się zamknęła i ruszyła w dół, Denis podszedł do biurka Lucy, chciał coś powiedzieć ale ona go uprzedziła.
- Nigdzie nie idę, Denis - powiedziała pewnie i głośno, jej nieśmiałość sprzed chwili wyjątkowo szybko przeminęła.
- Lucy błagam, Styles mnie zabije jeśli nie przyjdziesz - jego głos brzmiał zdecydowanie za bardzo poważnie, jakby to co mówił to miała być prawda, jakby na prawdę bał się Harry'ego, na niej jednak nie robiło to zbyt dużego wrażenia, nie obchodziło ją czy Denis będzie żył czy też nie.
- Nie Denis, nie idę na żadną walkę. - stwierdziła ostro, usiadła na krześle i ignorowała go, wykonywała swoją pracę, a on natomiast myślał jak może ją przekonać, co ma zrobić by ta się zgodziła.
- Dam ci dłuższy urlop. Lucy błagam. - na te słowa głowa Lucy podniosła się z nad swojej pracy, a swój wzrok skierowała na zdołowanego chłopaka i wtedy wpadła na genialny pomysł.
- Okej ale to ja zadecyduje o ile dłuższy, - oczy chłopaka w jednej chwili zabłysły iskrami nadziei, nie wiedział jednak że dziewczyna jeszcze nie skończyła - plus dajesz mi podwyżkę, dużą podwyżkę. - gdy dokończyła, oczy wyszły mu z orbit, a na twarzy zbladł.
- Lucy nie mogę dawać ci podwyżek kiedy tylko chcę, nie mam na to budżetu.
- W takim razie oddawaj mi swoją część pensji, wydaję mi się że masz jej bardzo dużo. - posłała mu fałszywy uśmiech, a on z niechęcią kiwnął głową tym samym zgadzając się na jej warunki, byle tylko przyszła na walkę.
Odszedł od dziewczyny i szedł w kierunku sali konferencyjnej. Zatrzymał się na chwilę i odwrócił do niej.
- Stary magazyn na przedmieściach obok fabryki dezodorantów.
Spojrzała na niego zdekoncentrowana, po chwili jednak uświadomiła sobie że chodzi o miejsce walki. Gdy zniknął za drzwiami i została sama w wielkim holu, uświadomiła sobie na co właśnie się zgodziła. Bała się, cholernie się bała, że znów będzie tak samo, że znów będzie cierpiała. Nie zastanawiając się co robi wyłączyła laptopa, zebrała wszystkie swoje rzeczy, ubrała płaszcz i napisała kartkę że wychodzi wcześniej. Gdy wezwała już windę, wyjęła telefon i wykręciła do osoby z którą musiała porozmawiać. Nie odbierał. W ciągu jazdy windą nagrała 3 wiadomości głosowe, by gdy tylko znajdzie chwile zadzwonił do niej. Potrzebowała pomocy, a tylko on mógł jej ją dać. Wychodząc z windy pożegnała się z wszystkimi a Jade przekazała by poinformowała Denisa że źle się poczuła, wiedziała że na niej mogła polegać co do wkręcania Longdena. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojego domu, nie chcąc czekać na taksówkę, miała wrażenie że ktoś ją obserwuje, nie rozglądała się jednak na boki bojąc się, że zobaczy to czego nie chce. W domu była zaskakująco szybko, tak samo też się rozebrała i zrobiła sobie prowizoryczny obiad. Gdy już go skończyła rozbrzmiał się dzwonek jej telefonu. Wiedząc kto dzwoni odebrała bez zastanowienia.
- Chris jak się cieszę że dzwonisz - niemal wykrzyczała do głośnika, cieszyła się tak bardzo że będzie mogła z nim porozmawiać, a potem przypomniało jej się dlaczego do niego dzwoniła, nagle posmutniała. - Mógłbyś wpaść w wolnej chwili ?
- W sumie to stoję już pod twoimi drzwiami. - zaśmiał się i zakończył połączenie.
Gdy odłożyła telefon na szafkę kuchenną, wszedł do jej mieszkania.
Od razu rzuciła się w jego objęcia, a z jej oczu mimowolnie poleciały łzy.
Wiedział że stało się coś poważnego, Lucy zazwyczaj nie dzwoni z byle jakim problemem. Pociągnął ją za rękę do salonu i posadził na kanapie obok siebie.
Długo się w siebie wpatrywali, on bardzo za nią tęsknił i martwił się że znów ma kłopoty, ona nie wiedziała od czego zacząć.
- No mów o co chodzi, siostrzyczko. - zachęcał ją zmartwionym głosem.
_________________________________
Ej weźcie to musiało być takie krótkie serio nie mogłam już nic dopisać bo nic już się nie dało :c Przepraszam <3
- Nigdzie nie idę, Denis - powiedziała pewnie i głośno, jej nieśmiałość sprzed chwili wyjątkowo szybko przeminęła.
- Lucy błagam, Styles mnie zabije jeśli nie przyjdziesz - jego głos brzmiał zdecydowanie za bardzo poważnie, jakby to co mówił to miała być prawda, jakby na prawdę bał się Harry'ego, na niej jednak nie robiło to zbyt dużego wrażenia, nie obchodziło ją czy Denis będzie żył czy też nie.
- Nie Denis, nie idę na żadną walkę. - stwierdziła ostro, usiadła na krześle i ignorowała go, wykonywała swoją pracę, a on natomiast myślał jak może ją przekonać, co ma zrobić by ta się zgodziła.
- Dam ci dłuższy urlop. Lucy błagam. - na te słowa głowa Lucy podniosła się z nad swojej pracy, a swój wzrok skierowała na zdołowanego chłopaka i wtedy wpadła na genialny pomysł.
- Okej ale to ja zadecyduje o ile dłuższy, - oczy chłopaka w jednej chwili zabłysły iskrami nadziei, nie wiedział jednak że dziewczyna jeszcze nie skończyła - plus dajesz mi podwyżkę, dużą podwyżkę. - gdy dokończyła, oczy wyszły mu z orbit, a na twarzy zbladł.
- Lucy nie mogę dawać ci podwyżek kiedy tylko chcę, nie mam na to budżetu.
- W takim razie oddawaj mi swoją część pensji, wydaję mi się że masz jej bardzo dużo. - posłała mu fałszywy uśmiech, a on z niechęcią kiwnął głową tym samym zgadzając się na jej warunki, byle tylko przyszła na walkę.
Odszedł od dziewczyny i szedł w kierunku sali konferencyjnej. Zatrzymał się na chwilę i odwrócił do niej.
- Stary magazyn na przedmieściach obok fabryki dezodorantów.
Spojrzała na niego zdekoncentrowana, po chwili jednak uświadomiła sobie że chodzi o miejsce walki. Gdy zniknął za drzwiami i została sama w wielkim holu, uświadomiła sobie na co właśnie się zgodziła. Bała się, cholernie się bała, że znów będzie tak samo, że znów będzie cierpiała. Nie zastanawiając się co robi wyłączyła laptopa, zebrała wszystkie swoje rzeczy, ubrała płaszcz i napisała kartkę że wychodzi wcześniej. Gdy wezwała już windę, wyjęła telefon i wykręciła do osoby z którą musiała porozmawiać. Nie odbierał. W ciągu jazdy windą nagrała 3 wiadomości głosowe, by gdy tylko znajdzie chwile zadzwonił do niej. Potrzebowała pomocy, a tylko on mógł jej ją dać. Wychodząc z windy pożegnała się z wszystkimi a Jade przekazała by poinformowała Denisa że źle się poczuła, wiedziała że na niej mogła polegać co do wkręcania Longdena. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojego domu, nie chcąc czekać na taksówkę, miała wrażenie że ktoś ją obserwuje, nie rozglądała się jednak na boki bojąc się, że zobaczy to czego nie chce. W domu była zaskakująco szybko, tak samo też się rozebrała i zrobiła sobie prowizoryczny obiad. Gdy już go skończyła rozbrzmiał się dzwonek jej telefonu. Wiedząc kto dzwoni odebrała bez zastanowienia.
- Chris jak się cieszę że dzwonisz - niemal wykrzyczała do głośnika, cieszyła się tak bardzo że będzie mogła z nim porozmawiać, a potem przypomniało jej się dlaczego do niego dzwoniła, nagle posmutniała. - Mógłbyś wpaść w wolnej chwili ?
- W sumie to stoję już pod twoimi drzwiami. - zaśmiał się i zakończył połączenie.
Gdy odłożyła telefon na szafkę kuchenną, wszedł do jej mieszkania.
Od razu rzuciła się w jego objęcia, a z jej oczu mimowolnie poleciały łzy.
Wiedział że stało się coś poważnego, Lucy zazwyczaj nie dzwoni z byle jakim problemem. Pociągnął ją za rękę do salonu i posadził na kanapie obok siebie.
Długo się w siebie wpatrywali, on bardzo za nią tęsknił i martwił się że znów ma kłopoty, ona nie wiedziała od czego zacząć.
- No mów o co chodzi, siostrzyczko. - zachęcał ją zmartwionym głosem.
_________________________________
Ej weźcie to musiało być takie krótkie serio nie mogłam już nic dopisać bo nic już się nie dało :c Przepraszam <3
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Jeden
Pogoda za oknem była niesamowicie ładna jak na Londyn w maju, niebo było niemal że czyste, słońce przedostawało się nawet przez mury budynku w którym pracowała, było jej gorąco, ale co mogła zrobić gdy w firmie panował nienaganny strój, a do tego na pewno nie zalicza się krótkich spodenek, bluzki na ramiączkach czy okularów przeciwsłonecznych.
Siedziała znudzona, czytając gazetę codzienną, trzeci raz ten sam artykuł, dzisiejszy dzień z pewnością zaliczał się do nudnych, szef wrócił niecałą godzinę temu z delegacji, Sophie ma dziś wolne, nawet nikt od rana nie przeszedł korytarzem, jakby 24 maja był dniem wolnym od pracy, niestety nie dla niej.
- Przepraszam gdzie możemy znaleźć Denisa ? - o mosiężny stół stał oparty ciemnoskóry chłopak o ciemnych oczach i perliście białych zębach, jego czarne włosy były krótko przycięte i lekko się kręciły, tuż koło niego stał wysoki, o wiele wyższy od mulata, chudy mężczyzna, miał brązowe, kręcone, w charakterystycznym nieładzie włosy, lecz najbardziej wzrok przyciągały jego zielono-szare, mrożace krew w żyłach oczy, które wpatrzone były w nią.
- Pan Longden jest w tej chwili zajęty, mogą panowie usiąść i poczekać, powinien skończyć za 15 minut. - mówiła lekko przerażona natrętnym spojrzeniem wysokiego chłopaka, dodatkowo denerwowało ją ciągłe uprzejme zachowanie, które nijak nie pasują do nich. Z pewnością niebyli dla niej Panami, ani oni ani Denis, mogli być od niej starsi o najwięcej 5 lat, ale co mogła zrobić by nie stracić tej pracy.
- Nie możemy czekać, powiedz mu że przybył McKorn i Styles. - czarnoskóry nadal nalegał, lecz ona się nie uginała, nawet gdyby chciała nie mogłaby.
- Przykro mi, ale zabroniono mi przeszkadzać w tym spotkaniu.
- To my mu przeszkodzimy, tylko kurwa powiedz gdzie on jest ! - pierwszy raz, odkąd się tu pojawili, odezwał się drugi chłopak, jego głos był zachrypnięty, jakby dopiero wstał z łóżka.
- Jeśli przez was mnie wyleją, to was zabiję - syknęła w ich stronę, nie przejmując się że to wcale nie jest kulturalne. Obaj zaśmiali się na jej słowa i patrzyli jak wychodzi zza swojego biurka i rusza ku drzwi z numerem 421, szybko ją dogonili i gdy otwierała drzwi stali tuż za nią.
Niepewnie przeprosiła za przeszkodzenie i poprosiła Denisa, po czym na ucho wyjaśniła mu dlaczego nie wypełniła swojego zadania. Było jej głupio bo na sali konferencyjnej było dużo ważnych ludzi którzy patrzyli na nią z wyrzutami jakby przeszkodziła w czymś na prawdę ważnym, chociaż pewnie to zrobiła. W duchu modliła się by nie poniosła za to konsekwencji.
Denis zachowywał spokój, co nie było do niego podobne, lekko popchnął dziewczynę w kierunku drzwi, przeprosił towarzyszy i wraz ze swoją sekretarką wyszedł na korytarz gdzie czekali na niego nieoczekiwani goście z którymi z pewnością nie chciał rozmawiać.
- Jestem pewien że Lucy poinformowała was, że jestem zajęty, więc dlaczego jej nie posłuchaliście? Jestem w pracy. - syczał jakby strasznie ich nie lubił, ale kto wie. Chłopcy również nie cieszyli się na jego widok, z ich oczu błyskały iskierki nienawiści.
- Piątek, punkt 23, tam gdzie zawsze. - ledwie słyszalnie wycedził przez zęby kędzierzawy, Lucy była przerażona, szybko wróciła na swoje miejsce i próbowała nie słyszeć o czym rozmawiają, nie chciała nic wiedzieć o nich. Za bardzo przypominali jej JEGO.
- Jaka jest stawka, Styles? - głos Denisa w ogóle nie przypominał głosu tego sztywnego prezesa Longdena.
- Mój wóz, nie spieprzyłbym tego na twoim miejscu, Longden.
- A co jeśli przegram? Co ty będziesz z tego miał?
- Przyprowadź ją - kiwnął głową w kierunku Lucy i wskazał na nią ręką - chcę by tam była gdy skopię ci tyłek, a wtedy pójdzie ze mną na kolacje. - gdy to mówił jego oczy przyglądały się jej, widział gdy gwałtownie odwróciła głowę w ich kierunku, gdy jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy zbladła i gdy próbowała zachowywać się obojętnie. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, gdy ona próbowała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zaśmiał się i przeniósł wzrok na Longdena, który stał i patrzył na niego pusto, nie wiedząc jak zaprzeczyć. To bawiło go jeszcze bardziej.
- Myślę, że do tego potrzebujesz mojej zgody - powiedziała to pierw wstając z krzesła i przygryzając palca wskazującego.
- Ja natomiast myślę że już ją uzyskałem. - po skończeniu tego zdania ruszył w kierunku drzwi i zatrzymał się tylko na chwilę - Chodź Paul - by zawołać swojego przyjaciela, który stał osłupiały nie mając pojęcia że Harry posunie się aż do tego stopnia. Jednak jedno wiedział na pewno to dopiero początek.
_______________________
Siedziała znudzona, czytając gazetę codzienną, trzeci raz ten sam artykuł, dzisiejszy dzień z pewnością zaliczał się do nudnych, szef wrócił niecałą godzinę temu z delegacji, Sophie ma dziś wolne, nawet nikt od rana nie przeszedł korytarzem, jakby 24 maja był dniem wolnym od pracy, niestety nie dla niej.
- Przepraszam gdzie możemy znaleźć Denisa ? - o mosiężny stół stał oparty ciemnoskóry chłopak o ciemnych oczach i perliście białych zębach, jego czarne włosy były krótko przycięte i lekko się kręciły, tuż koło niego stał wysoki, o wiele wyższy od mulata, chudy mężczyzna, miał brązowe, kręcone, w charakterystycznym nieładzie włosy, lecz najbardziej wzrok przyciągały jego zielono-szare, mrożace krew w żyłach oczy, które wpatrzone były w nią.
- Pan Longden jest w tej chwili zajęty, mogą panowie usiąść i poczekać, powinien skończyć za 15 minut. - mówiła lekko przerażona natrętnym spojrzeniem wysokiego chłopaka, dodatkowo denerwowało ją ciągłe uprzejme zachowanie, które nijak nie pasują do nich. Z pewnością niebyli dla niej Panami, ani oni ani Denis, mogli być od niej starsi o najwięcej 5 lat, ale co mogła zrobić by nie stracić tej pracy.
- Nie możemy czekać, powiedz mu że przybył McKorn i Styles. - czarnoskóry nadal nalegał, lecz ona się nie uginała, nawet gdyby chciała nie mogłaby.
- Przykro mi, ale zabroniono mi przeszkadzać w tym spotkaniu.
- To my mu przeszkodzimy, tylko kurwa powiedz gdzie on jest ! - pierwszy raz, odkąd się tu pojawili, odezwał się drugi chłopak, jego głos był zachrypnięty, jakby dopiero wstał z łóżka.
- Jeśli przez was mnie wyleją, to was zabiję - syknęła w ich stronę, nie przejmując się że to wcale nie jest kulturalne. Obaj zaśmiali się na jej słowa i patrzyli jak wychodzi zza swojego biurka i rusza ku drzwi z numerem 421, szybko ją dogonili i gdy otwierała drzwi stali tuż za nią.
Niepewnie przeprosiła za przeszkodzenie i poprosiła Denisa, po czym na ucho wyjaśniła mu dlaczego nie wypełniła swojego zadania. Było jej głupio bo na sali konferencyjnej było dużo ważnych ludzi którzy patrzyli na nią z wyrzutami jakby przeszkodziła w czymś na prawdę ważnym, chociaż pewnie to zrobiła. W duchu modliła się by nie poniosła za to konsekwencji.
Denis zachowywał spokój, co nie było do niego podobne, lekko popchnął dziewczynę w kierunku drzwi, przeprosił towarzyszy i wraz ze swoją sekretarką wyszedł na korytarz gdzie czekali na niego nieoczekiwani goście z którymi z pewnością nie chciał rozmawiać.
- Jestem pewien że Lucy poinformowała was, że jestem zajęty, więc dlaczego jej nie posłuchaliście? Jestem w pracy. - syczał jakby strasznie ich nie lubił, ale kto wie. Chłopcy również nie cieszyli się na jego widok, z ich oczu błyskały iskierki nienawiści.
- Piątek, punkt 23, tam gdzie zawsze. - ledwie słyszalnie wycedził przez zęby kędzierzawy, Lucy była przerażona, szybko wróciła na swoje miejsce i próbowała nie słyszeć o czym rozmawiają, nie chciała nic wiedzieć o nich. Za bardzo przypominali jej JEGO.
- Jaka jest stawka, Styles? - głos Denisa w ogóle nie przypominał głosu tego sztywnego prezesa Longdena.
- Mój wóz, nie spieprzyłbym tego na twoim miejscu, Longden.
- A co jeśli przegram? Co ty będziesz z tego miał?
- Przyprowadź ją - kiwnął głową w kierunku Lucy i wskazał na nią ręką - chcę by tam była gdy skopię ci tyłek, a wtedy pójdzie ze mną na kolacje. - gdy to mówił jego oczy przyglądały się jej, widział gdy gwałtownie odwróciła głowę w ich kierunku, gdy jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy zbladła i gdy próbowała zachowywać się obojętnie. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, gdy ona próbowała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zaśmiał się i przeniósł wzrok na Longdena, który stał i patrzył na niego pusto, nie wiedząc jak zaprzeczyć. To bawiło go jeszcze bardziej.
- Myślę, że do tego potrzebujesz mojej zgody - powiedziała to pierw wstając z krzesła i przygryzając palca wskazującego.
- Ja natomiast myślę że już ją uzyskałem. - po skończeniu tego zdania ruszył w kierunku drzwi i zatrzymał się tylko na chwilę - Chodź Paul - by zawołać swojego przyjaciela, który stał osłupiały nie mając pojęcia że Harry posunie się aż do tego stopnia. Jednak jedno wiedział na pewno to dopiero początek.
_______________________
Witajcie ! To mój początek jak i głównych bohaterów. Nie jestem do końca zadowolona, ale i tak jest lepiej niż myślałam. Mam nadzieję że wam się spodoba i będziecie często odwiedzać tego bloga. Jeśli chcecie być informowani to piszcie śmiało w komentarzach. Będę teraz pewnie dużo pisała bo mam 3 tygodnie wolnego od szkoły, ale jeszcze nie wiem jaki obiorę system dodawania, więc nie obiecuję że rozdziały będą pojawiały się często (jakby jeszcze kogoś to obchodziło). Wiem że "trochę" się spóźniłam ale Wesołych Świąt xD Nie wiem czy was to obchodzi ale moje święta nie minęły za ciekawie, mam nadzieję że wasze były w porządku :D Współczuję 3 gimnazjalistom jak i życzę im powodzenia. No i współczuję wam wszystkim bo zanim się obejrzycie to będziecie siedzieć na tych nudnych lekcjach :) Ale moge wam też obiecać że ja będę bawić się niesamowicie wciągu tych 3 dłuuugich tygodni :*
Myślę że to wystarczy na teraz + mam do was ogromną prośbę KOMENTUJCIE bo chcę wiedzieć ile osób czyta moje wypociny :> Na razie cześć :]
Myślę że to wystarczy na teraz + mam do was ogromną prośbę KOMENTUJCIE bo chcę wiedzieć ile osób czyta moje wypociny :> Na razie cześć :]
niedziela, 13 kwietnia 2014
Prolog
Noc była pochmurna i zimna, wiatr wiał we wszystkie strony, niby nic dziwnego w tych okolicach, a jednak coś było niepokojącego. Ulice były puste, światła w domach pogaszone, jakby wszyscy wyjechali, słychać było tylko głuche szczekania psów, miałki kotów, szum wiatru i jej kroki. Biegła, uciekała wzdłuż ulicy nie wiedząc dokąd, byle najdalej od niego, byle najdalej od tego wszystkiego. Chciała być sama, chciała zapomnieć i być jak najdalej swojego dotychczasowego życia. Znów chciała być niezależną dziewczyną, chciała znów normalnie żyć. Traciła już siły ale nadal biegła, potykała się o każdą możliwą przeszkodę, obracała się do tyłu upewniając się że nikt jej nie goni, choć miała tą pewność wolała się upewnić, coraz ciężej oddychała, a jej nogi stawały się coraz bardziej nie posłuszne. Była wykończona, obolała, na skraju życia i śmierci, on to zrobił, to on ją skrzywdził. Kochała go, on ją oszukiwał. A to bolało bardziej. Nie była skrzywdzona tylko fizycznie, była skrzywdzona psychicznie a to bolało najbardziej...
__________________________________
Siemka wszystkim ! Wzięłam się za pisanie z założeniem że będzie to najlepsze z moich opowiadań, że podbiję tym świat xd
Nie no tak serio mam nadzieję że prolog wam się spodoba, jest krótki ale nie mogłam nic dodać by czegoś nie zdradzić wiec jest taki i tak mi się podoba... Wow pierwszy raz mi się podoba mój psychiczno-wynalzkowo-podpożyczony wypocin (CO?)... Własnie mi się podoba a to nie mi ma się podobać ale wam.. Chciałabym żebyście po przeczytaniu dali znać jak bardzo beznadziejna jestem... Pliska laski to bardzooooo bardzooo motywuje <3 Już kocham każdą z was <3
__________________________________
Siemka wszystkim ! Wzięłam się za pisanie z założeniem że będzie to najlepsze z moich opowiadań, że podbiję tym świat xd
Nie no tak serio mam nadzieję że prolog wam się spodoba, jest krótki ale nie mogłam nic dodać by czegoś nie zdradzić wiec jest taki i tak mi się podoba... Wow pierwszy raz mi się podoba mój psychiczno-wynalzkowo-podpożyczony wypocin (CO?)... Własnie mi się podoba a to nie mi ma się podobać ale wam.. Chciałabym żebyście po przeczytaniu dali znać jak bardzo beznadziejna jestem... Pliska laski to bardzooooo bardzooo motywuje <3 Już kocham każdą z was <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)