Siedziała znudzona, czytając gazetę codzienną, trzeci raz ten sam artykuł, dzisiejszy dzień z pewnością zaliczał się do nudnych, szef wrócił niecałą godzinę temu z delegacji, Sophie ma dziś wolne, nawet nikt od rana nie przeszedł korytarzem, jakby 24 maja był dniem wolnym od pracy, niestety nie dla niej.
- Przepraszam gdzie możemy znaleźć Denisa ? - o mosiężny stół stał oparty ciemnoskóry chłopak o ciemnych oczach i perliście białych zębach, jego czarne włosy były krótko przycięte i lekko się kręciły, tuż koło niego stał wysoki, o wiele wyższy od mulata, chudy mężczyzna, miał brązowe, kręcone, w charakterystycznym nieładzie włosy, lecz najbardziej wzrok przyciągały jego zielono-szare, mrożace krew w żyłach oczy, które wpatrzone były w nią.
- Pan Longden jest w tej chwili zajęty, mogą panowie usiąść i poczekać, powinien skończyć za 15 minut. - mówiła lekko przerażona natrętnym spojrzeniem wysokiego chłopaka, dodatkowo denerwowało ją ciągłe uprzejme zachowanie, które nijak nie pasują do nich. Z pewnością niebyli dla niej Panami, ani oni ani Denis, mogli być od niej starsi o najwięcej 5 lat, ale co mogła zrobić by nie stracić tej pracy.
- Nie możemy czekać, powiedz mu że przybył McKorn i Styles. - czarnoskóry nadal nalegał, lecz ona się nie uginała, nawet gdyby chciała nie mogłaby.
- Przykro mi, ale zabroniono mi przeszkadzać w tym spotkaniu.
- To my mu przeszkodzimy, tylko kurwa powiedz gdzie on jest ! - pierwszy raz, odkąd się tu pojawili, odezwał się drugi chłopak, jego głos był zachrypnięty, jakby dopiero wstał z łóżka.
- Jeśli przez was mnie wyleją, to was zabiję - syknęła w ich stronę, nie przejmując się że to wcale nie jest kulturalne. Obaj zaśmiali się na jej słowa i patrzyli jak wychodzi zza swojego biurka i rusza ku drzwi z numerem 421, szybko ją dogonili i gdy otwierała drzwi stali tuż za nią.
Niepewnie przeprosiła za przeszkodzenie i poprosiła Denisa, po czym na ucho wyjaśniła mu dlaczego nie wypełniła swojego zadania. Było jej głupio bo na sali konferencyjnej było dużo ważnych ludzi którzy patrzyli na nią z wyrzutami jakby przeszkodziła w czymś na prawdę ważnym, chociaż pewnie to zrobiła. W duchu modliła się by nie poniosła za to konsekwencji.
Denis zachowywał spokój, co nie było do niego podobne, lekko popchnął dziewczynę w kierunku drzwi, przeprosił towarzyszy i wraz ze swoją sekretarką wyszedł na korytarz gdzie czekali na niego nieoczekiwani goście z którymi z pewnością nie chciał rozmawiać.
- Jestem pewien że Lucy poinformowała was, że jestem zajęty, więc dlaczego jej nie posłuchaliście? Jestem w pracy. - syczał jakby strasznie ich nie lubił, ale kto wie. Chłopcy również nie cieszyli się na jego widok, z ich oczu błyskały iskierki nienawiści.
- Piątek, punkt 23, tam gdzie zawsze. - ledwie słyszalnie wycedził przez zęby kędzierzawy, Lucy była przerażona, szybko wróciła na swoje miejsce i próbowała nie słyszeć o czym rozmawiają, nie chciała nic wiedzieć o nich. Za bardzo przypominali jej JEGO.
- Jaka jest stawka, Styles? - głos Denisa w ogóle nie przypominał głosu tego sztywnego prezesa Longdena.
- Mój wóz, nie spieprzyłbym tego na twoim miejscu, Longden.
- A co jeśli przegram? Co ty będziesz z tego miał?
- Przyprowadź ją - kiwnął głową w kierunku Lucy i wskazał na nią ręką - chcę by tam była gdy skopię ci tyłek, a wtedy pójdzie ze mną na kolacje. - gdy to mówił jego oczy przyglądały się jej, widział gdy gwałtownie odwróciła głowę w ich kierunku, gdy jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy zbladła i gdy próbowała zachowywać się obojętnie. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, gdy ona próbowała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zaśmiał się i przeniósł wzrok na Longdena, który stał i patrzył na niego pusto, nie wiedząc jak zaprzeczyć. To bawiło go jeszcze bardziej.
- Myślę, że do tego potrzebujesz mojej zgody - powiedziała to pierw wstając z krzesła i przygryzając palca wskazującego.
- Ja natomiast myślę że już ją uzyskałem. - po skończeniu tego zdania ruszył w kierunku drzwi i zatrzymał się tylko na chwilę - Chodź Paul - by zawołać swojego przyjaciela, który stał osłupiały nie mając pojęcia że Harry posunie się aż do tego stopnia. Jednak jedno wiedział na pewno to dopiero początek.
_______________________
Witajcie ! To mój początek jak i głównych bohaterów. Nie jestem do końca zadowolona, ale i tak jest lepiej niż myślałam. Mam nadzieję że wam się spodoba i będziecie często odwiedzać tego bloga. Jeśli chcecie być informowani to piszcie śmiało w komentarzach. Będę teraz pewnie dużo pisała bo mam 3 tygodnie wolnego od szkoły, ale jeszcze nie wiem jaki obiorę system dodawania, więc nie obiecuję że rozdziały będą pojawiały się często (jakby jeszcze kogoś to obchodziło). Wiem że "trochę" się spóźniłam ale Wesołych Świąt xD Nie wiem czy was to obchodzi ale moje święta nie minęły za ciekawie, mam nadzieję że wasze były w porządku :D Współczuję 3 gimnazjalistom jak i życzę im powodzenia. No i współczuję wam wszystkim bo zanim się obejrzycie to będziecie siedzieć na tych nudnych lekcjach :) Ale moge wam też obiecać że ja będę bawić się niesamowicie wciągu tych 3 dłuuugich tygodni :*
Myślę że to wystarczy na teraz + mam do was ogromną prośbę KOMENTUJCIE bo chcę wiedzieć ile osób czyta moje wypociny :> Na razie cześć :]
Myślę że to wystarczy na teraz + mam do was ogromną prośbę KOMENTUJCIE bo chcę wiedzieć ile osób czyta moje wypociny :> Na razie cześć :]
Zajebiste, czekam na kolejne rozdziały :3 już czuję że będzie co czytać <3
OdpowiedzUsuńBlancka dopiero opuściła poprawczak, a już wpakowała się w kłopoty.
OdpowiedzUsuń*
Problemy to jej codzienność
*
Zostaje dilerką narkotyków
*
Przyjaciele wysyłają ją na odwyk, by się jej pozbyć
*
Na jej drodze staje on ( Harry Styles ) młody lekarz, który ma piękną żonę
*
Potraktuje go jako cel do zdobycia czy może odpuści ?
*
Zapraszam na Rehab
*przepraszam za spam ♥