Gdy winda się zamknęła i ruszyła w dół, Denis podszedł do biurka Lucy, chciał coś powiedzieć ale ona go uprzedziła.
- Nigdzie nie idę, Denis - powiedziała pewnie i głośno, jej nieśmiałość sprzed chwili wyjątkowo szybko przeminęła.
- Lucy błagam, Styles mnie zabije jeśli nie przyjdziesz - jego głos brzmiał zdecydowanie za bardzo poważnie, jakby to co mówił to miała być prawda, jakby na prawdę bał się Harry'ego, na niej jednak nie robiło to zbyt dużego wrażenia, nie obchodziło ją czy Denis będzie żył czy też nie.
- Nie Denis, nie idę na żadną walkę. - stwierdziła ostro, usiadła na krześle i ignorowała go, wykonywała swoją pracę, a on natomiast myślał jak może ją przekonać, co ma zrobić by ta się zgodziła.
- Dam ci dłuższy urlop. Lucy błagam. - na te słowa głowa Lucy podniosła się z nad swojej pracy, a swój wzrok skierowała na zdołowanego chłopaka i wtedy wpadła na genialny pomysł.
- Okej ale to ja zadecyduje o ile dłuższy, - oczy chłopaka w jednej chwili zabłysły iskrami nadziei, nie wiedział jednak że dziewczyna jeszcze nie skończyła - plus dajesz mi podwyżkę, dużą podwyżkę. - gdy dokończyła, oczy wyszły mu z orbit, a na twarzy zbladł.
- Lucy nie mogę dawać ci podwyżek kiedy tylko chcę, nie mam na to budżetu.
- W takim razie oddawaj mi swoją część pensji, wydaję mi się że masz jej bardzo dużo. - posłała mu fałszywy uśmiech, a on z niechęcią kiwnął głową tym samym zgadzając się na jej warunki, byle tylko przyszła na walkę.
Odszedł od dziewczyny i szedł w kierunku sali konferencyjnej. Zatrzymał się na chwilę i odwrócił do niej.
- Stary magazyn na przedmieściach obok fabryki dezodorantów.
Spojrzała na niego zdekoncentrowana, po chwili jednak uświadomiła sobie że chodzi o miejsce walki. Gdy zniknął za drzwiami i została sama w wielkim holu, uświadomiła sobie na co właśnie się zgodziła. Bała się, cholernie się bała, że znów będzie tak samo, że znów będzie cierpiała. Nie zastanawiając się co robi wyłączyła laptopa, zebrała wszystkie swoje rzeczy, ubrała płaszcz i napisała kartkę że wychodzi wcześniej. Gdy wezwała już windę, wyjęła telefon i wykręciła do osoby z którą musiała porozmawiać. Nie odbierał. W ciągu jazdy windą nagrała 3 wiadomości głosowe, by gdy tylko znajdzie chwile zadzwonił do niej. Potrzebowała pomocy, a tylko on mógł jej ją dać. Wychodząc z windy pożegnała się z wszystkimi a Jade przekazała by poinformowała Denisa że źle się poczuła, wiedziała że na niej mogła polegać co do wkręcania Longdena. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojego domu, nie chcąc czekać na taksówkę, miała wrażenie że ktoś ją obserwuje, nie rozglądała się jednak na boki bojąc się, że zobaczy to czego nie chce. W domu była zaskakująco szybko, tak samo też się rozebrała i zrobiła sobie prowizoryczny obiad. Gdy już go skończyła rozbrzmiał się dzwonek jej telefonu. Wiedząc kto dzwoni odebrała bez zastanowienia.
- Chris jak się cieszę że dzwonisz - niemal wykrzyczała do głośnika, cieszyła się tak bardzo że będzie mogła z nim porozmawiać, a potem przypomniało jej się dlaczego do niego dzwoniła, nagle posmutniała. - Mógłbyś wpaść w wolnej chwili ?
- W sumie to stoję już pod twoimi drzwiami. - zaśmiał się i zakończył połączenie.
Gdy odłożyła telefon na szafkę kuchenną, wszedł do jej mieszkania.
Od razu rzuciła się w jego objęcia, a z jej oczu mimowolnie poleciały łzy.
Wiedział że stało się coś poważnego, Lucy zazwyczaj nie dzwoni z byle jakim problemem. Pociągnął ją za rękę do salonu i posadził na kanapie obok siebie.
Długo się w siebie wpatrywali, on bardzo za nią tęsknił i martwił się że znów ma kłopoty, ona nie wiedziała od czego zacząć.
- No mów o co chodzi, siostrzyczko. - zachęcał ją zmartwionym głosem.
_________________________________
Ej weźcie to musiało być takie krótkie serio nie mogłam już nic dopisać bo nic już się nie dało :c Przepraszam <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz